Co to jest "ZŁOMBOL"?

 

Impreza ma charakter charytatywny. Celem jest zebranie jak największej kwoty pieniędzy, która zostanie wykorzystana w 100% na zakup dóbr oraz wycieczek dla dzieci z domów dziecka.

 

Uczestnicy udostępniają darczyńcom powierzchnię reklamową na swoich pojazdach.

 

100% uzbieranych środków zostaje wykorzystanych na prezenty oraz wycieczki dla dzieci z domów dziecka. Organizator wybiera w zależności od uzbieranej kwoty ilość placówek, które otrzymają pomoc. Organizator wybiera, które placówki otrzymają pomoc. Ze względów organizacyjnych pomoc ogranicza sie na placówki z woj. Śląskiego. Zabronione jest zbieranie pieniędzy lub darów, które będą wykorzystane na inne cele (np. dofinansowanie do wyjazdu, finansowe wsparcie uczestników). Bez wyjątków, 100% za pomocą Złombolu uzbieranych środków będzie wykorzystanych na prezenty dla dzieci z domów dziecka!

 

Więcej informacji na www.zlombol.pl.

ZŁOMBOL 2014

Wprowadzenie

 

Celem jest zbieranie pieniędzy na zakup rzeczy dla dzieci ze Śląskich domów dziecka. Z tych wpłaconych przez sponsorów środków 100% jest wykorzystane na prezenty dla dzieci z domów dziecka. W tym roku to nasza firma wspiera akcję. Reprezentuje nas 31-letnia Skoda 105s - a w niej 4 osobowa ekipa. Z naszej firmy Iza i Piotrek. Zapraszamy do śledzenia ich zmagań!:)

Dzień Drugi - aż do Trieste

 

Wyjechaliśmy z Łodzi stanowczo za późno, ale Skoda wymagała ostatnich drobnych poprawek. Nie spodziewaliśmy się tego, ale na Gierkówce spotkaliśmy (mimo godziny niezachęcającej do podróży) 3 samochody Złombolowe - widok dosyć nietypowy:). Do Katowic dojechaliśmy o 3.30. Po 3 godzinach snu udaliśmy się na miejsce zbiórki, mimo kawy nieprzytomni. 7 rano, mgła, w mieście nikogo. Dopiero jak dojechaliśmy na start emocje nas pobudziły. Przywitał nas taki obrazek:

 

Tyle samochodów tak rzadko spotykanych na ulicy zebranych w jednym miejscu daje wrażenie, że uczestniczy się w naprawdę niewiarygodnym wydarzeniu. Wszyscy podekscytowani, zmęczeni, zapakowani po dach (albo i wyżej) no i lekko zdenerwowani - czy uda się przejechać kilka tysięcy kilometrów samochodami, które swoje już przeżyły?

 

Jeszcze tylko wywiady, ostatnie naprawy (bo klocków hamulcowych nie było kiedy wcześniej wymienić:)) i ruszamy!

 

Dzień Drugi - aż do Trieste

 

Ufff... Wczoraj jakoś się udało. Przejechaliśmy 500 km i zajęło nam to cały dzień - CAŁY. A oczywiście miejscowość noclegowa nie była przygotowana na przyjęcie 400 ekip Złombolowych:) ale jakoś udało nam się znaleźć wolny camping i rozbić namioty (nawet przestało na tę okazję padać!). Byliśmy tak zmęczeni, że mowy nie było o żadnym świętowaniu końca pierwszego odcinka. Od razu o północy poszliśmy spać.

 

A dzisiaj - woda w oleju. Przy porannej rutynowej kontroli chłopaki odkryli śmietanę vel. majonez pod korkiem oleju i od tamtej pory chodzą jacyś tacy nie w humorze. Mamy nadzieję że to nie uszczelka pod głowicą tylko jedna z innych możliwości. No zobaczymy... Dzisiaj przed nami 620 km - 11 godzin. Trzymajcie kciuki:)

 

Dzień Czwarty - do Francji

 

Nie, wcale nie umarliśmy, wcale nie rozbiliśmy się na krętych górskich drogach, wcale nie utopiliśmy się w kałuży smaru i płynu chłodniczego - we Włoszech ciężko znaleźć free internet:) W Niedzielę wieczorem dojechaliśmy niemal że na camping złombolowy - sił nam starczyło na tyle by skończyć 50 km wcześniej.

 

Kolejny dzień wydawał się nie mieć końca, ale udało nam się przejechać z 500 km i dojechać na miejsce docelowe - Levanto. Oczywiście to nie koniec niespodzianek bo w tej malej mieścince były tylko 3 campingi, które nie mogły pomieścić aż tyle osób. Ale na szczęście Włosi nie lubią problemów więc udało się nas jakoś upchnąć.

 

Droga minęła spokojnie. wody w oleju jest coraz mniej i chyba jest to spowodowane chwilowym brakiem odmy i wilgoci, tak więc jesteśmy uratowani (na razie). Po drodze spotkała nas miła niespodzianka - spotkaliśmy nieco odmienne od nas samochody, ale mam wrażenie, że obecnie robiące takie same wrażenie jak nasze 30 lat temu:)

 

Dzień Piąty

 

Wczorajszy dzień jazdy miał być krótki i zakończyć się kąpielą w morzu - oczywiście nic z tego nie wyszło, bo dojechaliśmy na camping niewiele przed 20 głodni i bez wystarczających funduszy by zjeść w luksusowej restauracji campingowej. Więc ostatnią siłą woli wsiedliśmy znowu do Skody i dotoczyliśmy się do miasta.

 

Sama podróż była bardzo przyjemna i dokładnie taka jak sobie ją wyobrażaliśmy - serpentyny w lesie nad morzem w górach. Skoda trochę się grzała, trochę jęczała ale dzielnie dawała radę nawet pod dłuższe podjazdy. Po drodze spotkaliśmy poloneza z zepsutym przewodem hamulcowym, ale nie było jak pomóc. Mam nadzieję, że jakoś się chłopakom udało dojechać.

 

Na chwilę wpadliśmy do Monako, ale był tam taki zgiełk i tyle samochodów, że nawet nie było się gdzie zatrzymać. Tylko popatrzyliśmy, popodziwialiśmy przejechaliśmy się jednym zakrętem toru Monako i wróciliśmy na trasę.